Przejdź do głównej zawartości

Warmachine MkIII z punktu widzenia nooba #1

Cześć i czołem,
mam nadzieję rozpocząć tym wpisem serię nieregularnie ukazujących się spostrzeżeń dotyczących systemu Warmachine z punktu widzenia osoby początkującej, a wręcz raczkującej w świecie Żelaznych Królestw. 
Mam nadzieję, że punkt widzenia będzie ciekawy, oddalony od spojrzenia osób, które znają wszystkie statystyki na pamięć, wyliczają prawdopodobieństwa trafień przy boostach i bez nich w głowie w sekundę i przy okazji sami są bardziej OP niż najbardziej OP warcaster w grze. Nie ma się co tutaj doszukiwać krytyki graczy, którzy znają się na tej grze jak mało kto. Po prostu punkt widzenia różni się od punktu siedzenia, a w tym przypadku będzie to punkt, który choć mam nadzieję będzie ewoluował to jednak będzie przez bardzo długi czas punktem bardzo oddalonym od osób, które są know how and DYI. Wiązać się więc ta seria artykułów będzie z być może dziwnymi i już oklepanymi spostrzeżeniami i mnóstwem błędów, ale fuck it, każdy się kiedyś uczył. Także mały apel do wołów, też kiedyś byliście cielętami. :-)

Wczoraj rozegrałem w naszym lokalnym szczecińskim sklepie Wrota swoją pierwszą grę na 75 punktów, czyli taki turniejowy standard. Właściwe, dla wyjaśnienia była to moja łącznie 8 gra w Maszynkę, z czego 4 w Mk III, a dla jeszcze większego doprecyzowania to właściwie może z 10-11 gra bitewna w ogóle, bo kilku gier towarzyskich w domowym zaciszu w X-Winga liczyć nie będę. Tak czy siak, pierwsza gra na 75 pkt., wcześniej były to gry na pkt. 50, a w Mk II zatrzymałem się na pkt. 15.

Ok, to może zanim przekażę swoje uwagi co do gry na 75 pkt. odniosę się do samej Mk III tak na luźno.
  1. Po pierwsze primo, gra pozwala teraz na mierzenie wszystkiego kiedy się chce. Pamiętam płacze przed wyjściem tej edycji na polskim forum Warmachine, że im system zabijają i w ogóle to po co mi ten implant pozwalający na mierzenie stołu jednym zamknięciem powieki... bla bla bla.... ok, starzy wyjadacze mogą się wkurzać, że już nie trzeba być matematykiem i mieć lasera w oczach, ale te kilka gier, które rozegrałem w Mk II i te kilka gier na Mk III pokazuje różnicę dla początkującego. W Mk III można po prostu wejść łagodniej i bez wazeliny. Mierzenie dużo ułatwia.
  2.  Odnosząc się do punktu pierwszego uważam, że mierzenie przyspiesza rozgrywkę. Dzięki temu taki leszcz jak ja nie musi stać i się zastanawiać czy to są te 3 cale, żebym mógł zaszarżować czy nie, a jak zabraknie mi 1/6 i co wtedy? Cały misterny i kiczowaty zarazem plan upadał. Słyszałem już głosy, że przez to gra stała się niby mniej idioto-odporna. Czy ja wiem, nadal czuję się głupi jak w nią gram, ale szczęśliwy.
  3. To tyle, cóż więcej mogę porównać po 4 grach w Mk II i tylu też w Mk III?

Czym się charakteryzowała rozgrywka na te wspomniane 75 punktów dla osoby początkującej?
  1.  Dużo modeli, ale pewnie każdy fan starego młotka teraz prychnie pod nosem. Dużo modeli oznaczało w moim przypadku dużo myślenia, a to długą rozgrywkę. Przeciwnik Tomek pewnie dostawał na przemian białej gorączki i siódmych potów. 
  2. Rozgrywka ta przez zwiększoną liczbę modeli, a więc i więcej synergii, opcji do rozważenia itp. itd. była o wiele ciekawsza od poprzednich. Chociaż, na 50 pkt. grało mi się podobnie. Uważam na wyrost, że jak się gra na pkt. 50 to 75 nie jest aż tak dużym przeskokiem. Kwestia oczywiście spornie dyskusyjna.
  3. Skakanie po kartach jednostek może być uciążliwe i łączy się z punktem nr 1. czyli czasem. Skakanie i tak ograniczone w porównaniu do poprzednich gier, bo już mniej nadal niż więcej, ale jednak bardziej znam swoją armię na tyle, że dopasowuję model do karty (heheszki), ale nadal muszę szukać statystyk itp. Oczywiście to zniknie po kilkunastu rozgrywkach.
  4. Więcej mierzenia i może wydaje mi się więcej wątpliwości po mojej stronie odnośnie zasad, które na szczęście mój przeciwnik był w stanie dość szybko wyjaśnić. 
  5. Większe dostrzeganie tego co z czym się je pod względem jednostek. Lesze poznawanie słabości swojej armii i jej mocnych stron. Tutaj zaznaczę, że listę mam zbudowaną w oparciu o kupiłem, bo mi się podoba :-) Nie budowałem jej pod żadne turnieje, ale pod gry towarzyskie. Na turniej to ja się może za pół roku wybiorę zakładając, że będę grał regularnie. Plusy i minusy mojej armii to (lista armii poniżej): dobre strzelanie, dobre wartości dla walki wręcz jeśli chodzi o trafianie, ale już gorzej jeśli idzie o dmg, całkiem klawa piechota z możliwością assault, co pozwala na strzelanie i walkę wręcz, armia jest bardziej defensywna niż ofensywna.

A oto i lista:
System: Warmachine
Faction: Cygnar
Caster: 1 / 1
Points: 75 / 75

Stryker1 (Commander Coleman Stryker) (-30 Pts.)
* Lancer (10 Pts.)
* Charger (9 Pts.)
* Ironclad (12 Pts.)
* Squire (5 Pts.)
Journeyman Warcaster (4 Pts.)
* Defender (16 Pts.)
Stormblade Captain (5 Pts.)
Stormblade Infantry (10 Pts.)
* Stormblade Infantry Officer & Standard (5 Pts.)
* 3 Stormblade Infantry Storm Gunner (6 Pts.)
* Reliant (14 Pts.)
Captain Arlan Strangewayes (4 Pts.)
Field Mechaniks (Leader and 5) (5 Pts.)

To tyle na dzisiaj, nie wiem o czym będzie, o ile będzie post następny, ale kiedyś, może niebawem, będzie. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Team Yankee Soviet T-64

 Hello friends,  some finished T-64 tanks from the Hammerfall Team Yankee Starter Set.Enjoy.  

Infinity Haqqislam Murabid Tuareg

 Hello Friends, please welcome the Murabid Tuareg Sniper ;) 

2nd Life Guards Regiment 1815

 Hello friends,  so I have been painting a small present for a friend that's interested in the Waterloo battle. I got a free sprue of the Household Brigade in one of the Wargames Illustrated magazines and so the decision had been made. After some research around the web for good examples of the uniforms I managed to paint this little diorama.