Cześć i czołem, tak mnie jakoś naszło na małe wypociny, które piszę na bieżąco, bez planu, składu i ładu. Jeżeli nie chcesz tego czytać, bo uważasz, że jest to dla Ciebie nieodpowiednie, przerwij teraz, ale uważaj możesz żałować. Ostatnimi czasy naszła mnie faza na Age of Sigmar od jak każdy zapewne wie Games Workshop. Strasznego systemu, który skasował w brutalny sposób Stary Świat i zrobił bańki światów połączone ze sobą bramami, gdzie krasnoludy nie są krasnoludami, a elfy nie są elfami. Reset świata w moim odczuciu był krokiem na przód. Parafrazując klasyka gra stała nad przepaścią, a my zrobiliśmy krok na przód. Ot, taka złośliwa dygresja. Osobiście uważam, jako miłośnik fluffu, że Warhammer musiał zrobić ten krok. Ile bandy mogą napadać na kupców między miastami Imperium, a dziwne istoty chędożyć od tylca dzielnych ludzi północy? Świat musiał w końcu uporać się z tym problemem, albo upaść. GW wybrało tą drugą opcję. Wypuścili End Times, a później reset... i mamy Age of Sigma...