Podsumowania na blogach, jak szumnie by ten wyraz nie brzmiał, mają to do siebie, że zazwyczaj są długimi blokami tekstu, czasami podzielonymi na kilka osobnych sekcji, w których domorosły bloger taki jak ja opisuje swoje wzniosłe (lub nie) osiągnięcia. Ten tekst nie będzie odbiegał od przedstawionej w poprzednim zdaniu konwencji (będzie krótszy), więc jeśli nie możesz się skupić na dłużej jak pięć minut bo Instagram, usiądź wygodnie w miejscu, do którego nawet król chadza piechotą, zapal świeczkę i oddaj się lekturze. Może, aczkolwiek tylko może, uda Ci się dobrnąć do końca. Moje uzewnętrznianie się na tym blogu tak samo jak w zeszłym, było skromne, ba wręcz tragiczne. Ot kilka zdjęć pomalowanych modeli i prawie całkowity brak tekstu oraz kopiuj pastuj twórczość innych zainteresowanych Warmaszyną. Średnio udawało mi się dokonać tego cudu natury jakim jest wrzucenie posta w sieć jakieś 5 razy w miesiącu. Mało? Pewnie, że mało. Sam nie jestem zadowolony z rezultatów, ale cóż poradzi
Komentarze
Prześlij komentarz