Ostatnio przechwalałem się tym co dostało mi się pod choinkę od Świętego Mikołaja. Z prezentem wiązał się mały problem decyzyjny, który zgodnie z obietnicą się rozwiązał do dnia 2 stycznia. Postanowiłem odpuścić sobie troszkę jednak Warhammera 40k chociaż bardzo mnie kusiło, żeby wtopić się w reali przyszłości. Pokusa jednak została odparta. Nie mogłem porzucić swoich Skavenów, które powoli naprawdę zaczynają rosnąć w siłę.
Niebawem wrzucę może kilka zdjęć tego co mam już pomalowane, ale nie o tym dzisiaj, więc wróćmy do tematu. Zgodnie z poprzednimi przypuszczeniami na warsztat trafiły Plague Monki. Wczoraj udało mi się powycinać części (w fereworze walki wyciąłem o jedną rękę za dużo :-)) oraz je oczyścić i wykąpać w letniej wodzie z dodatkiem płynu do mycia naczyń w celu odtłuszczenia. Rezultaty na zdjęciu
Niebawem wrzucę może kilka zdjęć tego co mam już pomalowane, ale nie o tym dzisiaj, więc wróćmy do tematu. Zgodnie z poprzednimi przypuszczeniami na warsztat trafiły Plague Monki. Wczoraj udało mi się powycinać części (w fereworze walki wyciąłem o jedną rękę za dużo :-)) oraz je oczyścić i wykąpać w letniej wodzie z dodatkiem płynu do mycia naczyń w celu odtłuszczenia. Rezultaty na zdjęciu
Dzisiaj natomiast zdrybrusowałem delikatnie podstawki oraz dokonałem częściowego złożenia modeli. Dlaczego częściowego? Nie dokleiłem łap moich szczurów do ich korpusów. Nie lubię, gdy zwisający rękaw, albo ostrze utrudnia mi dostęp do miejsca, które chcę pomalować. Przykleiłem, więc tylko głowy, a i te nie wiem czy ja mam pecha, czy z modelami tak jest oczywiście nie do końca pasowały, więc trzeba było uzupełnić w 2 z 5 monków szczeliny liquid green stuffem. Na całość następnie nałożyłem podkład w kolorze czarnym, czego efekty widać na załączonym zdjęciu.
Zauważ jedną łapę więcej :-)
Na dzisiaj zakończyłem swoją przygodę w malowanie. Jutro postaram się chociaż częściowo położyć podstawowe kolory, a więc zapowiada się zielony dzionek.
Komentarze
Prześlij komentarz